Moja droga, doświadczenia i motywacje do zmiany

  • 20 sierpnia 2021
1024 724 Parafia Ewangelicko-Augsburska w Ostródzie. Filiały w Iławie, Morągu, Pasłęku, Łęgutach.

Przed nami nowy cykl spotkań dla osób zainteresowanych ewangelicyzmem, na które zapraszamy wszystkich chcących poznać nasz Kościół. By was zachęcić zapraszamy do zapoznania się z refleksją naszej nowej parafianki Iwony, która ukończyła kurs w maju 2021r.

Moja droga, doświadczenia i motywacje do zmiany.

„Celem pielgrzymki jest drugi pielgrzym”

Olga Tokarczuk – „Bieguni”

Jestem człowiekiem. Jestem zupełnie przeciętną kobietą. Moja droga mogłaby być drogą każdego z Was. Urodziłam się by kochać. Późno to zrozumiałam, choć wydaje mi się, że zawsze to wiedziałam. Wiedzieć bowiem, to nie to samo co uświadomić sobie, co przekuć w czyn. Od dziecka sprawy Boskie podążały za mną. Jako mała dziewczynka pobożnie, co niedzielę uczestniczyłam w mszy świętej. Biegałam nawet na poranne roraty, ciągnąc szalik po lodowatej drodze. Bóg był dla kimś wyjątkowym, ale też kimś, kogo bardzo się bałam. Z perspektywy czasu myślę, że ten strach kierował moje kroki do miesięcznych spowiedzi, wiernego siedzenia w kościelnej ławce, uczęszczania na religię, ściskania paciorków różańca. Moja mama była katechetką. W naszym domu rozmowy o Bogu nie były rzadkością. Mama jednak zachowywała zdroworozsądkowy i daleki od dewotyzmu stosunek do Boga. Pewnego wiosennego poranka we wsi wybuchła sensacja, a w szkolnych ławkach szeptaliśmy o tajemniczym wydarzeniu. Dzieci wprawdzie o takich sprawach nie powinny rozmawiać, ale ksiądz we wsi był prawie jak Bóg, więc jak tu zachować milczenie? Zniknął. Zniknęły jego rzeczy. Zniknęła gosposia. Została plotka, którą skrzętnie chciano wrzucić pod dywan. O takich rzeczach przecież nie wypada mówić. Katolicki ksiądz nie ma prawa do miłości. Nie ma prawa do takiej miłości. Nie może kochać kobiety. Tak było od zawsze koniec i kropka.
Mijały lata, chodzenie do kościoła stało się niedzielnym rytuałem. Zmieniały się pory roku, pieśni w kościele, niedzielne czytania. Dużo tradycji, mało Boga. Dystans, jaki z każdym miesiącem uwierał jak kamień w przysłowiowym bucie, narastał. Mówiono o Bogu, o miłości, o miłosierdziu, ale nie przeradzano tego w żadne namacalne czyny. Coraz częściej jak mantrę dało się słyszeć „do kościoła nie chodzi się dla księdza, a dla Boga”. Jakby ten jeden krótki cytat mógł usprawiedliwić wszystko: brak tolerancji dla osób o odmiennej orientacji seksualnej, brak akceptacji dla rozwodników, daniny pobierane przy każdej możliwej okazji, kartki do spowiedzi, nowy pomnik na cmentarzu… i coraz mniej rozmów o prawdziwym Bogu, a coraz więcej o polityce, instytucji, podziałach… Potrzebowałam potwierdzenia, że słowo powołanie coś znaczy, że to jak żył Chrystus, jego uczniowie jest rzeczywistą drogą księży, których spotykałam. Że przykazania kościelne, nie są ponad Boskimi. Że najważniejsze przykazanie miłości, które zostawił nam Jezus jako swój spadek, jest nadal obecne, w kościele jaki znam z dzieciństwa.

Nastały lata posuchy. Lata własnej drogi, może nie bez Boga, ale bez kościoła. Zrażona biurokratycznością, widocznym podziałem, klasyfikowaniem ludzi na lepszych i gorszych, stopniowo niedzielne msze stały się coraz rzadsze, aż w końcu odeszły w niepamięć. Nie chciałam Boga, który grozi palcem, który czeka na moje potknięcie, który będzie budził we mnie strach. Takiego Boga nie znajdowałam w Nowym Testamencie, więc rozmawiałam z nim poza kościołem, uznając, że ma to większy sens. On był zawsze przy mnie w mojej chorobie, do niego uciekałam w momentach rozgoryczenia i słabości, jemu wypłakiwałam się, nie rozumiejąc ludzkiej niesprawiedliwości, w końcu też na niego złościłam się i obwiniałam za zło, które mnie spotykało.

Po latach depresji, nastała wiosna. Miłość do drugiego człowieka, wiara w drugiego człowieka, na nowo uruchomiła we mnie chęć zmiany. Powrót do kościoła, z nadzieją, że ten wiejski, mały kościółek z pewnością przyniesie ukojenie. Że w osobie boskiego łącznika odnajdę wsparcie, ale przede wszystkim autorytet. I znowu szukałam miłości do drugiego człowieka, nie pustych słów, nie listów czytanych z ambony, ale prostej, szczerej miłości, aktu oddania, poświęcenia, wsparcia… Dokładnie jak w Księdze Przysłów:

Lepsze jest trochę jarzyn z miłością, niż tłusty wół z nienawiścią.

Zdałam sobie sprawę, że przez te wszystkie lata uczęszczania na religię, nauk pierwszokwomunijnych, a potem bierzmowania i małżeństwa, to co powinno być najważniejsze nigdy się nie pojawiło. Nigdy Biblia nie była tym najistotniejszym i najświętszym elementem rozważań. Uznawałam się za wierzącego katolika, a z Biblii znałam zaledwie kilka cytatów. W kościele katolickim bowiem Bóg zszedł na drugi plan, zasłoniła go instytucja, która broniąc się przed upadkiem, wpoiła ludziom strach. Przykazania kościelne, kartki do spowiedzi, dokładnie odnotowywane wpłaty z wizyt duszpasterskich, to wszystko stopniowo zaczęło przysłaniać Boga, rodząc dystans i niepewność.

W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości. (1 List św. Jana 4:18)

Nie chciałam słuchać o karach, o tym jak bardzo jestem gorsza od innych, o polityce, o wyższości jednych nad drugimi. Nie chciałam kościoła, który najważniejsze z przykazań, przykazanie miłości, obraca wygodną dla siebie stroną, żongluje nim, jak cyrkowcy żeglują piłkami. Nie chciałam wykluczenia dla osób, które kościół ocenił według własnych zasad. Dlaczego? Bo na tym świecie, wykluczenie, brak tolerancji stał się tak powszedni, że przestał już nas dziwić. A kościół powinien być tym ostatnim bastionem…

Jestem dziś tu. Znalazłam nowy dom. Znalazłam miejsce, w którym mogę po prostu rozmawiać z Bogiem, bez strachu, obawy, bez monet w kieszeni. W miejscu, do którego chcę pójść, bo czuję taką potrzebę, a nie muszę, w miejscu, w którym każdy, bez względu na swoje przekonania, orientację, kolor skóry może czuć się akceptowany, w miejscu, gdzie Biblia nie jest narzędziem do budzenia strachu i sankcji. W końcu w miejscu, gdzie jest wspólnota i ksiądz, który potrafi kochać, który być może jest słaby i ułomny, ale który nie potępia i nie stawia się ponad zwykłym człowiekiem. Którego powołanie jest drogą w miłości, wspólną wędrówką, do której zaprasza swoich wiernych.

Miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga.

Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością. (1 List św. Jana 4:7-8)

Jeśli jesteś zainteresowany uczestnictwem w naszych zajęciach zapraszamy od września 2021r.

Jak co roku we wrześniu zapraszamy wszystkich zainteresowanych nauką, życiem i historią Kościoła Ewangelickiego na nasze spotkania, które:

👨‍💼 trwają od września do maja, raz na dwa tygodnie, przez ZOOM

👨‍💼 są całkowicie bezpłatne, dobrowolne i do niczego nie zobowiązują

👨‍💼 otwarte dla każdego zainteresowanego naszym Kościołem

👨‍💼 po ukończeniu kursu możesz (nie musisz) zostać członkiem naszego Kościoła

👨‍💼 Podczas zajęć poznasz historię reformacji i Kościoła na Mazurach; podstawowe zasady wiary, ewangelicką etykę i życie codzienne

Jeśli szukasz dla siebie miejsca w Kościele, chciałbyś poznać inne oblicze chrześcijaństwa, jesteś otwarty i ciekawy nowego spojrzenia na świat i wiarę, chcesz lepiej poznać Biblię?Zapraszamy na nasze spotkania!Terminy spotkań zostaną ustalone i podane do wiadomości po konsultacji z uczestnikami.

Zapraszamy do kontaktu i zapisów -> fb -> mail ostroda@luteranie.pl -> telefon 509170277